Artysta w człowieku…

Joanna Ciechanowska-Barnuś
Jacek Papla – ile artysty w człowieku?
z obrazkami tutaj

 „Wierzcie mi: jest wielka różnica między artystą, który się urzeczywistnił, a zgrają półartystów i ćwierćwieszczów, którzy dopiero pragną się urzeczywistnić. I to, co przystoi artyście już wykończonemu w całym profilu swoim, w was inny ma wydźwięk. Ale wy, zamiast stworzyć sobie koncepcję na własną miarę i wedle własnej rzeczywistości, stroicie się w cudze piórka – i oto dlaczego stajecie się aspirantami, wiecznie nieudolnymi, wiecznie na tę trójczynę, wy, słudzy i naśladowcy, hołdownicy i wielbiciele Sztuki, która was trzyma w przedpokoju.

Witold Gombrowicz „Ferdydurke” 

Odkąd poznałam Jacka Paplę jestem przekonana, że jest artystą „wykończonym w całym profilu swoim” i choć nie pcha się na salony i cokoły, to na pewno Sztuka nie trzyma go w przedpokoju. Bo Jacek jest tam, gdzie chce i umie być. Jest swój, jedyny i niepowtarzalny w tym, co robi i czemu z oddaniem się poświęca. Jako artysta, stworzył siebie i „urzeczywistnił”.

Ale żeby nie było zbyt słodko dodam, że obcowanie z artystą wcale nie jest sprawą łatwą. Dla zwyczajnego zjadacza chleba, artysta zawsze stanowi pewnego rodzaju wyzwanie. Jest po prostu inny – to widać, słychać i czuć. Czasem inaczej się ubiera, czasem widzi i rozumie więcej lub po prostu zachowuje w sposób niekonwencjonalny. A przecież inność onieśmiela, buduje dystans i budzi niepokój. Ale jeśli przełamie się ten pierwszy opór, a artysta umożliwi bliższe kontakty, to nagle świat się robi ciekawszy, bogatszy, a obcujący z artystą człowiek sam pięknieje. Jakoś się wzbogaca duchowo i rozwija. Czasem ładniej mówi lub uważniej patrzy, staje się w pewien sposób lepszy. Bo prawdziwy artysta zawsze mobilizuje i stawia do pionu, zmusza do refleksji.

O drodze artystycznej Jacka Papli eksperci, znawcy i przyjaciele napisali wiele mądrych słów. Opisano okresy artystycznej twórczości, przedstawiono najciekawsze prace. Nie chcę powtarzać cudzych myśli, skoro na temat Jacka i jego twórczości mam tyle własnych. Znamy się od bardzo wielu lat i jak kamienie milowe wyznaczające upływające okresy, pojawiają się kolejne wspomnienia przeżyć, wynikające z kontaktu z artystą lub jego dziełami.

Pierwszym jest wspomnienie szacunku dla ogromu jego sztuki. Bo zanim zaprzyjaźniłam się z całą rodziną, to z jakiegoś powodu wdrapałam się na czwarte piętro kamienicy przy ulicy Kościuszki, w której Jacek miał pracownię i ujrzałam dzieło ogromne, kilkumetrowe, wiszące na wielkiej ścianie klatki schodowej. Piętra tam są naprawdę wysokie i uczą człowieka pokory. Kiedy tam stałam i łapałam oddech zmarnowana wspinaczką, a jednocześnie obcowałam z dziełem nieznanego mi jeszcze bliżej artysty, to pierwsza myśl była taka, że grafik to jednak nie ma lekko. Po pierwsze musiał to duże dzieło sztuki plastycznej stworzyć, a po drugie jakoś wnieść i jakoś powiesić. I w tym momencie opadłam z intelektualnych sił, bo już samo myślenie o takim wysiłku kompletnie mnie osłabiło. Dzieło było chyba czerwono-brązowe, ale ponieważ mnie Sztuka nawet do przedpokoju nie wpuściła, więc ogrom mi wystarczył, a myśl o przesłaniu dzieła umknęła.

I w ten sposób, przywalona ogromem rozpoczęłam obcowanie ze sztuką i jej twórcą – artystą. Uczucie szacunku dla wielkości wzmocniło się, kiedy godzinę później zwiedziłam pracownię i poznałam tajniki sitodruku. Po tej wizycie wychodziłam z pełnym przekonaniem, że oto na mej drodze pojawił się artysta wielki, tworzący na wysokościach wielką sztukę, a ja nic z tego nie rozumiem, bo do pięt nie dorastam.

Na szczęście w artyście Jacku Papli jest też człowiek – pełen dystansu do siebie, ciepły, serdeczny i wrażliwy. I tu rozpoczął się proces mojego rozkwitania pod wpływem człowieka-artysty, współpracy i obcowania z kolejnymi dziełami tego znakomitego plastyka. Emil Zola powiedział ” Sztuka jest wycinkiem rzeczywistości widzianym przez temperament artysty” i grafiki Jacka Papli są potwierdzeniem tej opinii. W każdej z serii prac z cyklu „Runy”, „Ślady”, „Wota”, czy w budzących mój zachwyt „Znakach”, wyraźnie widać wycinki rzeczywistości ujęte w ramy kadru. I temperament Jacka. Papla uczy patrzeć i widzieć, utrwala piękne chwile i pomaga je zatrzymać (np. „Nekielka” i spotkanie oko w oko z dudkiem).

Wiele satysfakcji mam ze współpracy na polu edukacyjnym. Bo Jacek Pala jest także artystą o zacięciu pedagogicznym. Sam uczy grafiki użytkowej, ale jako doświadczony nauczyciel jest także znakomitym partnerem do wszystkich projektów edukacyjnych, w których istotny jest znak graficzny. W czasie naszej współpracy przygotował dla moich działań wiele projektów, ale dwa spośród nich wzbudziły mój (i nie tylko!) prawdziwy zachwyt. Pierwszym był projekt okładki do płyty z filmami edukacyjnymi o gospodarce odpadami przygotowanymi przez Fundację „Pro terra” w ramach projektu „Śmieć(i)MY” a drugim projekt okładki do książki „Obywatelka poszukiwana” wydanej przez Fundację Obywatelki.pl. Obydwa projekty pozwoliły mi – laikowi plastycznemu, zrozumieć, o co chodzi w sztuce grafiki użytkowej i jaka jest różnica między mistrzem, a tym który, podgląda z przedpokoju i stroi się w cudze piórka. Zasadnicza!

I na koniec coś, na co w dotychczas napisanych tekstach poświęconych twórczości Jacka Papli nikt nie zwrócił uwagi. Dzięki wieloletniej znajomości i wielu kontaktom mailowym zauważyłam, że jego wrażliwość artystyczna obejmuje nie tylko sferą plastyczną, ale przenosi się również do sfery językowej, a nawet w pewnym sensie literackiej. Od kilku lat obserwuję ( i prowokuję rzecz jasna!) językowe zabawy słowem. Jacek patrzy na słowo, jak na znak i potrafi dzięki takiemu spojrzeniu wydobyć zupełnie nowe treści, wieloznaczność, która nadaje wypowiedzi żartobliwy lub poważny charakter w zależności od intencji nadawcy. Trochę w tym podejściu do języka przypomina współczesnych poetów polskich, dla których słowo stawało się materią do uważnej obserwacji. W mailach podpisuje się „Ja-cool” – w tej zmodyfikowanej wersji własnego imienia zawiera opis swojego stosunku do świata. Wszystkie maile pełne żartów, artystycznie przerobionych zapisów skrzętnie zbieram i kiedyś opublikuję z komentarzem badawczym, by nic z artystycznej drogi Papli nie umknęło uwadze.

Nieustannie jednak i najbardziej zachwyca mnie człowiek ukryty w artyście i podglądanie świata, który tworzy wokół siebie. Dom, otoczenie, przyjaciele, rodzina i sprawy, którym się poświęca – wszystko jest takie nietuzinkowe, prawdziwe, niebanalne i chyba niepowtarzalne, choć wynika z powszechnie deklarowanych w naszym kraju wartości. Uczciwości, pracowitości i miłości do ludzi, świata, życia. Od wielu lat podglądam Jacka i innych ludzi i nie wiem, jak to się dzieje, że jednemu udaje się wprowadzić je w życie, urzeczywistnić, a u innych występują tylko na poziomie deklaracji?

Pewnie to zasługa żony Ewy – kobiety niezwykłej, a może córek Anny i Zuzanny? A może jednak wynika z przenikania człowieka i artysty?

W czym tkwi sedno, jeszcze nie wiem.

Jeszcze muszę obcować, by dojść prawdy.

Joanna Ciechanowska-Barnuś